domowe zwierzątko czyli koza w salonie
Od kilku dni przez całą dobę notujemy ujemne temperatury. Na dworze pracować za bardzo się nie da, więc prace przeniosły się do wnętrza. Aby trochę podnieść temperaturę, pożyczyliśmy od sąsiada kozę.
Koza wysłużona, pewnie to jej n-ta budowa i pewnie niejedno już widziała. Ale póki co, grzeje - co prawda najbardziej w promieniu metra wokół siebie, ale zawsze to coś. A ogień w niej buzuje aż miło:)
Jak widać koza wiekowa i nie największa, gubi sięw naszym wysokim salonie. W sobotę naznosiłam do domu trochę drzewa, aby nieco podgrzać atmosferę:)
Mój mąż rozpoczął ocieplanie wełną. Tu pomieszczenie gospodarcze.
A tutaj salon i kuchnia.
Ocieplanie wełną to niewdzięczne i trochę swędzące zajęcie:)
Ale przecież nie robimy tego da przyjemności tylko dla przyszłego ciepełka:). A wyglądając przez okno zanotowałam taki widok:
zimowa szata ogrodu:)
Cieplutkie pozdrowienia dla wszystkich!